piątek, 12 września 2014

Jak Radzić Sobie Ze Złymi Nawykami?


W tym wpisie opowiem Ci, jak ja poradziłem sobie z moją pokusą, którą były zakupy batoników i różnego rodzaju śmieciowego jedzenia w automacie. Opowiem Ci, ile dzięki temu oszczędzam miesięcznie i jakie pozytywne skutki przyniosło to w moim życiu. Przyznam szczerze, że wcale nie jest to trudne, ale trzeba wiedzieć jak się do tego zabrać.

Jak to było kiedyś?


Był początek 2014 roku. Każdego dnia jeździłem do pracy, ciężko pracowałem i popełniałem prawie codziennie ten sam, sporo kosztujący błąd. W trakcie pracy wychodziłem, karmiłem automat z batonikami, orzeszkami, napojami i sporą ilością śmieciowego jedzenia  drobnymi monetami i wracałem do biurka z czymś " dobrym". Mój portfel uszczuplał się prawie każdego dnia o 2,5 zł,  a mój brzuch tak samo często zapełniał się śmieciowym jedzeniem, pustymi kaloriami i czymś, czego tak na prawdę nie potrzebowałem. Był to mój codzienny "rytuał", który powtarzałem bardzo systematycznie.


Automat to mój wróg

Ile mnie to kosztowało?


Możesz sobie pomyśleć, że 2,5 zł dziennie, to nie jest jakaś wielka kwota. I masz prawie rację. Ale jak zsumujemy te drobne kwoty z całego miesiąca to zbierze się 50 zł. A ta kwota to już znacząca suma. Wydawałem 50 zł miesięcznie na śmieci, które dawały mi chwilową przyjemność, o której szybko zapominałem a waga mojego ciała zbliżyła się niebezpiecznie blisko do wartości trzycyfrowej. Właśnie ten niekontrolowany wzrost wagi sprawił, że zapaliło mi się w głowie czerwone światełko i postanowiłem zmienić co nieco w swoim życiu. Postanowiłem wziąć rozwód z automatem z batonikami, bo podejrzewałem, że to jest główny powód mojego nieszczęścia.


Czy łatwo było zacząć?


Co za głupie pytanie. Jasne, że nie było łatwo. Przecież koło tego automatu przechodziłem codziennie kilka razy. Te wszystkie batoniki, orzeszki, czekoladki spoglądały na mnie jak kot w butach na szreka i prosiły był je kupił i zjadł. Automat buczał, syczał i kusił mnie swoją ofertą produktową. A na moje nieszczęście zazwyczaj miałem w portfelu drobne, które mogłem wrzucić do automatu i przeżyć krótką chwilę przyjemności jedząc coś "dobrego". Ale byłem twardy. Wytrwałem.Dziś ten automat nie robi już na mnie wrażenia. Traktuję go jak zwykły mebel.

Od czego zacząłem?


Moją walkę z automatowymi pokusami rozpocząłem z dniem rozpoczęcia wielkiego postu. Ponieważ jest to okres w którym katolicy powinni żyć w wyciszeniu, zachowywaniu wstrzemięźliwości od zabaw i rozrywek, to ja postanowiłem, że przez te kilkadziesiąt dni nie będę jadł słodyczy. Od chwili w której to postanowiłem aż do Wielkanocy miałem nie zjeść nic słodkiego. To było moje postanowienie wielkopostne. Powiedziałem o nim moje rodzinie, żeby mnie nie kusili i nie mieli za złe, że odmawiam ciast, ciastek i słodkich poczęstunków i rozpocząłem mój "gorzki" okres.


Czy wytrwałem?


Ciężko było. Automat codziennie mnie kusił, ale nie dałem się. Kiedy tylko moje myśli kierowały się w stronę słodyczy, natychmiast kierowałem je na tory mojego postanowienia, które chciałem wypełnić. Przecież powiedziałem o nim wszystkim, więc nie chcę sobie przynieść wstydu. Kiedy jednak pokusa stawała się silniejsza, to wymyśliłem sobie, że za cenę jednego batonika mogę kupić chleb. Wyobraziłem sobie moje dzieci, jak stoją przede mną i proszą o coś do jedzenia, a ja odpowiadam im, że niestety, nie ma nic do jedzenia, bo tatuś musiał kupić sobie batonika z automatu. I to pomagało. Za każdym razem kiedy kusiły mnie słodycze w sklepie, automacie, w kiosku to przywoływałem tą scenę i zaraz traciłem ochotę na ich zakupienie. Pierwsze kilka dni było mordęgą. Chciałem słodkiego jak wody na pustyni, ale nie zjadłem. Im dłużej trwałem w swoim postanowieniu  tym było mi łatwiej. Coraz mniej chciało mi się słodkich śmieci, zacząłem mniej słodzić herbatę i kawę (wcześnie 2 łyżeczki, obecnie jedną) i moja waga zjechała o 6 kilogramów. Czyli warto było.

Co wydarzyło się w trakcie mojej terapii odwykowej?


Tak jakoś dziwnie się złożyło, że w trakcie mojego postanowienia przeczytałem książkę Siła nawyku Charlesa Duhigga. Prawo przychylności losu mówi, że jeśli o czymś myślimy i czegoś bardzo pragniemy, to podświadomość i siły nadprzyrodzone pomagają nam to osiągnąć. Podejrzewam, że ta książka nie wpadła w moje ręce przypadkiem. Dowiedziałem się z niej dlaczego zazwyczaj nie pamiętamy tego, co robimy po wstaniu z łóżka, ale z wszystkim się wyrabiamy. Dlaczego nie możemy sobie przypomnieć, czy pierwsze sikaliśmy, czy myliśmy zęby? Bo wszystkie te czynności wykonujemy machinalnie, bez używania naszego mózgu. Są to zaprogramowane nawyki, które powtarzamy każdego dnia dokładnie tak samo. Mamy je wyćwiczone i jesteśmy w ich realizacji perfekcyjni. Ale jeśli ktoś lub coś zakłóci kolejność wykonywanych przez nas czynności, to wpadamy w panikę i musimy się mocno wysilić, żeby wrócić na właściwe tory.

Co to ma wspólnego z batonikami?


Książka Siła nawyku Charlesa Duhigga pokazała mi również, dlaczego codziennie musiałem jeść batonika. Bo był to mój nawyk. O stałej porze w ciągu dnia musiałem wstać, pójść do automatu i coś z niego kupić. Ale co dziwne, analiza tego nawyku przez Charlesa uświadomiła mi, że wcale nie chodziło o batonika. Mój organizm potrzebował o stałej porze dnia odrobiny ruchu. A że automat był odpowiednio daleko i kusił słodyczami, to "załatwiałem" dwie złe potrzeby za jednym zamachem. Ale dzięki tej książce poradziłem sobie z tym nawykiem. Jak zawsze wstawałem i wychodziłem, ale nie zatrzymywałem się przy automacie. Szedłem na krótki spacer. Owszem, mój zaprogramowany mózg szeptał mi, że batoniki są smaczne, ale moje proszące o jedzenie dzieci skutecznie mnie od tej pokusy odwodziły. Co ciekawe, Siła nawyku opisywała zastosowany przeze mnie sposób walki ze złymi nawykami a ja stosowałem go nie znając jeszcze tej zasady. Chodzi o to, że złe nawyki, nasze słabości, pokusy które są dla nas złe, powinniśmy skojarzyć z czymś złym, z cierpieniem, bólem, smutkiem. Człowiek unika cierpienia i bólu, więc jeśli skojarzy złe nawyki z tymi złymi doznaniami, to nie będzie do nich sięgał i łatwiej je pokona. Proste, ale skuteczne. Ja skojarzyłem batoniki z głodnym i proszącymi dziećmi i już nie miałem ochoty ich kupować.

Koniec mojego postanowienia.


  
W moim postanowieniu wytrwałem. W Wielkim Poście nie zjadłem żadnych słodyczy. Myślałem, że w Wielkanoc rzucę się na słodycze i nie przestanę ich jeść. Ale myliłem się. Co nieco podjadłem, ale słodycze nie smakowały mi tak, jak myślałem, że będą. Po prostu przez te kilkadziesiąt dni mój organizm skutecznie oduczył się ich jeść i nie potrzebował ich aż tyle. Moja waga spadła, mniej słodzę kawę i herbatę a półki pełne słodkich śmieci w sklepach nie robią na mnie już żadnego wrażenia. Po prostu zmieniłem swoje życie.

Jak oduczyć się złych nawyków?


  • zlokalizuj swój zły nawyk, który chcesz zmienić
  • podejmij decyzję o tym, że chcesz się z nim rozstać TU i TERAZ
  • wyznacz sobie datę, kiedy będziesz wolny od tego nawyku (co najmniej 21 dni)
  • skojarz ten nawyk z czymś czego nie lubisz, nie chcesz przeżyć
  • za każdym razem, kiedy będziesz chciał wykonać to, z czym chcesz się rozstać, pomyśl o tym złym skojarzeniu
  • powiedz wszystkim swoim znajomym o swoim postanowieniu, wtedy za wszelką cenę będziesz chciał uniknąć wstydu wynikającego z niedotrzymania słowa
  • bądź wytrwały, z każdym dniem będzie łatwiej
  • jeśli wytrwasz, wynagrodź sobie twój trud. Ale nagrodą nie może być to, czego unikałeś przez wyznaczony czas. Nagrodę możesz przygotować przed rozpoczęciem "terapii" . Wtedy za każdym razem kiedy będziesz na nią spoglądał, będziesz jeszcze bardziej chciał osiągnąć swój cel.
Ja stosowałem się do tych zasad i dzięki temu udało mi się wytrwać bez słodyczy przez kilkadziesiąt dni. Ale pokłosie tego wielkopostnego postanowienia zbieram do dziś. Ważę dużo mniej, słodzę mniej kawę i herbatę i bez stresu przechodzę obok półek ze słodyczami i automatem ze "śmieciami". A dodatkowo nie zostawiam 50 zł miesięcznie w automatach. Mogę je wydać dużo lepiej. Teraz nie pozostało mi nic innego jak wyznaczyć sobie kolejny cel, zwalczyć kolejny zły nawyk i stawać się coraz to lepszym człowiekiem każdego dnia. Mi się udało, TOBIE również może się udać! Wystarczy chcieć.

Masz na koncie jakieś swoje małe lub duże sukcesy w zwalczaniu złych nawyków? Masz jakieś rady dotyczące zwalczania swoich słabości? Podziel się nimi w komentarzu pod tym wpisem. Pomóż innym zmieniać swoje życie na lepsze. 

A już jutro opublikuję na moim blogu kolejny wpis. Musisz wiedzieć, że będzie to wpis specjalny, z ekstra niespodzianką. Zapraszam do lektury jutro, od godziny 13:00. Jeśli chcesz otrzymać powiadomienie o tym wpisie, zapisz się na newsletter. Wtedy poinformuję Cię jak tylko wpis pojawi się na blogu.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz