Z maszynami, które kuszą nas z za
szyby słodyczami, batonikami i napojami mamy bardzo często do czynienia. Stoją
w biurowcach, stoją na dworach, w marketach i wszędzie tam, gdzie są ludzie,
dużo ludzi. Ich zadanie jest proste. Sprzedać jak najwięcej.
Proces sprzedaży jest zawsze taki
sam. Przechodzisz koło automatu, widzisz za szybą kolorowe opakowania
batoników, napojów czy innych śmieciowych przekąsek. Twój mózg podpowiada ci,
że jesteś głodny, nawet wtedy, kiedy nie jesteś. Przypomina ci smak batoników,
uczucie jakie towarzyszy przepływającym przez gardło bąbelkom CO2
czy też radość twoich kubków smakowych po zjedzeniu czekolady. Mózg wysyła do twojej
kieszeni sygnał, że masz z niej wyciągnąć drobne, podejść do automatu, wrzucić
do dziury monety i obserwować, jak upragniona przekąska powoli przesuwa się w
twoją stronę i spada do pojemnika, z którego za chwilę twoja rozrzutna ręka ją
wyciągnie.
Później powoli otwierasz
opakowanie, wkładasz do ust to , co
przed chwilą kupiłeś i … jesz/pijesz. Chwila przyjemności, kilkadziesiąt sekund
radości a później rozczarowanie i przygnębienie. Z twojej kieszeni zniknęło
kilka złotych, z przekąski został tylko papierek, a w twoim żołądku właśnie
rozkłada się śmieciowe, słodkie i niezdrowe jedzenie.
Automaty z przekąskami ustawiane
są zazwyczaj w miejscach o dużym „natężeniu ruchu”. W drodze do kuchni, do WC,
przy wyjściu. Strategiczne miejsca, które gwarantują wysoką sprzedaż.
Ile to już razy w pracy wracając z ubikacji dałeś się skusić na batonika za 2,5 zł? A może było gorąco i wyjąłeś z automatu colę za 3,5 zł? Normalne. Kupujesz bo dajesz się skusić, jak Ewa w Raju dała się skusić wężowi. Powody takiego postępowania są dwa. Po pierwsze, twój mózg podpowiada ci, że chcesz coś zjeść, nawet jak jesteś najedzony. Po drugie, masz środki finansowe na to, żeby zostawić je w automacie.
O ile z pierwszą pokusą ciężko
jest walczyć, o tyle drugi warunek można w łatwy sposób zmienić. Wystarczy, że
nie będziesz miał drobnych przy sobie.
Jak tak robię i wychodzi mi to
całkiem nieźle. Po prostu, codziennie wszystkie monety zostawiam w domu. Jeśli
już mam w portfelu pieniądze, to są to banknoty papierowe. A tych nie można
wymienić w automacie na śmieciowe jedzenie. Owszem, można poprosić kogoś o
rozmienienie banknotu, można pożyczyć od kolegi 5 zł, ale to już jest jakieś
utrudnienie. Ja nie mam drobnych, nie pożyczam od nikogo na przekąski z
automatu i dzięki temu oszczędzam, a jest to nie mała kwota.
Jeśli założysz dość ostrożnie, że
codziennie w automatach zostawiasz 2,5 zł, to po tygodniu będzie to już 12,5
zł. W miesiącu uzbiera się 50 zł, a w
roku 600 zł. Ta ostatnia kwota robi wrażenie. Za 600 zł można już kupić
sporo fajnych rzeczy, nowy tablet, telefon, kilka ciekawych książek czy co
tylko zechcesz. A wystarczy tylko zrezygnować z codziennego dokarmiania
automatu.
Jeśli nie wierzysz, zrób
eksperyment. Przygotuj czysty słoik i codziennie, przez miesiąc wsypuj do niego
wszystkie drobne jakie znajdziesz w portfelu i kieszeniach. Po 30 dniach
policz, ile zaoszczędziłeś. Zobaczysz, że będzie to co najmniej kilkadziesiąt
złotych. Jeśli będziesz kontynuował ten sposób oszczędzania przez kilka miesięcy, może się okazać, że np. uzbierasz
na kieszonkowe na wakacje lub po roku zbierania drobnych zgromadzisz kapitał na
świąteczne prezenty na kolejną gwiazdkę. Drobne wyrzeczenia mogą zdziałać sporo
a powtarzanie nawyku oszczędzania, jeśli wejdzie w krew, może odmienić życie.
Drobne kwoty, małe kroki mogą doprowadzić do wielkiego celu.
Pamiętaj!
Jeśli chcesz wygrać z automatami,
jeśli nie chcesz ulegać pokusom, nie chcesz jeść śmieciowego jedzenia, jeśli
chcesz oszczędzać, to zostaw drobne pieniądze w domu. Dzięki temu zaoszczędzisz nawet 600 zł rocznie. A styczeń, początek
nowego roku do idealny moment na zmianę nawyków i rozpoczęcie oszczędzania.
Zgromadzisz nie mały kapitał, stracisz kilka zbędnych kilogramów i będziesz
zdrowszy. Czy można chcieć czegoś więcej?
Ja jakiś czas temu pisałem, że
mam zamiar zgromadzić milion złotych. Potrzebuję na to 72 miesiące, sporo
cierpliwości i trochę pracy. Zaczynając od 7 złotych i zwiększając kwotę
odkładaną co miesiąc o 15%, po 72 miesiącach na koncie powinienem zobaczyć sumę
siedmiocyfrową. Takie odkładanie drobnych, unikanie pokus i wytrwałe dążenie do
obranego celu może być niezłą zabawą i sposobem na niezależność finansową. Jak
na razie na koncie mam 61,28 zł i jestem na kroku numer 6. Czyli za 66 miesięcy
będę milionerem. Jeśli chcesz zostać nim i ty, przestać się objadać śmieciami i
zacznij oszczędzać. A przepis na milion w 72 miesiące znajdziesz na moim blogu,
we wpisie Emerytura Po Sześciu Latach Pracy Moim Sposobem.
Mnie automaty nigdy nie kusiły :) Jak już coś w nich kupowałam, to dlatego, że chciało mi się pić, a w pobliżu nie było sklepu.
OdpowiedzUsuń"Jak tak robię i wychodzi mi to całkiem nieźle. Po prostu, codziennie wszystkie monety zostawiam w domu. Jeśli już mam w portfelu pieniądze, to są to banknoty papierowe."
OdpowiedzUsuńNiestety, producenci na tą metodę oszczędzania wprowadzili nową broń. Mowa oczywiście o automatach dostosowanych przyjmowania banknotów. Inną metodą jest branie wody i jedzenia ze sobą.